Combat survival tip #5

System: ideefixe, bandyci z Podspodu

Skład i prowadzenie: ci co zawsze.

[Strzelanina!]

MG: Widzicie że te krzaki…
E: Się ruszają!
M: Makbet!

E [do M., o MG]: Wiesz, on jest wszechwiedzący…
K [do MG]: Tak? To co mam w dupie?

MG: To będę musiał ci przydzielić jakąś kamizelkę [kuloodporną]
E: Wylosuj.
K: Dostaniesz taką od garnituru, ładnie skrojona będzie przynajmniej.

[J. długo dywaguje na głos o różnych opcjach działania, które ma jego postać]
MG: Akcja! Walka!
K [pokazując J. palcem]: Filozof.

MG: Złamało ci się żebro.
M: Ale piersi ma w porządku.
J: Nie, przesunęły jej się pod pachy i wygląda jak obraz Picassa.
K: Cieknie ci poduszka pod silnikiem.

[Wrogi patafian podczas strzelaniny gada przez telefon]
MG: Namierzasz tam gdzie świeci komórka, przesuwasz troszkę w bok i strzelasz. Chyba że celowałeś w korpus…?
K: Tak, w stopy, są najlepiej oświetlone.
(I to jest właśnie tytułowy combat survival tip: w czasie strzelaniny nie rozmawiać przez komórkę. Są lepsze sposoby na łączność taktyczną.)

Kangur :Jestem najebany adrenaliną jak świnia ogórkami!

[…I po strzelaninie]
K: Nie ma nikogo?
MG: Nie ma.
K: Kurna, wszyscy pospierdalali. Drapię się w głowę. Całą rundę.

Witaj w krainie, gdzie – err…

System: ideefixe, bandyci z Podspodu

Skład i prowadzenie: ci co przedtem.

K [do E]: Twoje sumienie napierdala do ciebie z cekaemu.

J: Czym się różni murzyn od opony?
[wszyscy patrzą z oczekiwaniem]
J: Jak założysz na oponę łańcuchy to nie zaczyna rapować.

[Masza goes clubbing, a K. komentuje z offu]

K: Trzecia knajpa, do której możesz pójść. Bo najpierw musisz zrzucić trochę punktów stresu, a potem trochę ciuchów.

MG: Coś usiłujesz sobie poderwać? Jakieś preferencje?
K: Dwunożne.

M: Ze studentem? Fuuuu!
E: Mam ambicje intelektualne.

J: Jak mu było? Robert, Jacek?
E: Michał?
MG: Marek!

[Poranek z zestresowanym gościem spoza dzielni]
K: I tak cię budzi, wiesz, -kujkuj- -kuj-, „przepraszam, ja już muszę do domu…”

MG: I osiągacie szczęśliwy finał.
J: -tut-turuu!- Ekspy! Podział łupów!

J: Nie, kurwa, nie mam Sobieradka! Urodziłem się wczoraj!

E: Oprócz tego że sprawdzam złoto, sprawdzam też ich reakcje.
K: Na wodę królewską – żywiołowa.

E: Jak ja będę strzelać, nic nie widząc?
K: Z przystawienia.

нига я тебя покажу кто тут намбер лан

System: ideefixe, bandyci z Podspodu

Skład i prowadzenie: ci co przedtem.

[Irina nie idzie do szkoły, z usprawiedliwieniem od siostry]

MG: I ominie cię klasówka z historii.
K: Niee, skąd! Jest dwudziesty pierwszy wiek, może zdalnie pisać, Masza jako opiekun prawny potwierdzi że to ona…
M: Hmpf. K., dzięki.

Szczur: Paaada. Jaka piękna kurwa pogoda, płetwy mi wyrosną zara.

[Irina kupiła, zupełnie okazyjnie, zahasłowanego kradzionego palmtopa]
Masza: …Przepraszam, ty już za to zapłaciłaś? Za to coś?

[Chłopak Iriny nie odbiera telefonu]

M: To mu się nagram.
K: „Raz.”

[Znajomy ojca Maszy przedstawia ją jako „małą Maszę”]
E: Staram się zrobić wrażenie nie „małej Maszy”…
K: …Tylko rozlazłej klępy!

MG: Nie, Świętokrzyska nie jest ogrodzona siatką.
K: Albowiem co, mamy mało siatki?

[Kolejny barwny opis K.]
M: Ja pierdolę, K., czy ty musisz być taki plastyczny w opisach? Zacznij książki dla dzieci pisać. Jak coś mówisz, to człowiek potem ma ochotę się umyć…

[M. podlicza wydatki Iriny]

Irina: Shhhhiet. [do Maszy] Musimy renegocjować moje kieszonkowe.

Szczur [o NPC]: No dziwny jest, jak my wszyscy. Nie sprząta, gekona ma. Co z nim jest niby nie tak?
Irina: Suszy majty w kuchence mikrofalowej.
Szczur: Nie wiem, nie jestem z nim na tak zażyłej stopie.

M: …Bo mieszkam wiadomo gdzie.
E: Pod pachą Gruzina [chłopaka Iriny],
K: Z taką kępą włochów.

Irina: …Właściwie to dlaczego nie masz chłopaka?
Masza: Mam. No może nie takiego stałego…
K: W szufladzie.

Życie na ulicy

System: ideefixe, kampania bandytami z Podspodu

Grają:
Masza – pozbierana, odpowiedzialna dwudziestoparolatka, zarabia na życie handlem bronią: E.
Irina – nieodpowiedzialna siedemnastolatka ze złym błyskiem w oku, siostra Maszy: M.
„Kangur” – kurier, parkurowiec i kick artist: J.
„Szczur” – cwaniak uliczny, spec od dyskusji ręcznej i fan nielegalnych walk: K.

Prowadzi: MW.

J: Pójdę pobiegać rano a potem wymyślimy jakieś zajęcie.
K: Tak, jebniemy się drągiem w twarz a potem zrobimy próbę zespołu Downa.
(znaczy, poćwiczą walkę na kije a potem pograją na gitarach)

MW [do M]: Widziałaś mojego zmurszałego dongla?
(zupełnie nie o to chodziło, I swear)

[Rozmowa o popach i ich rodzinach]
K: …Lepiej niż popa żona.
J: Wiedziałem, że kiedyś nadciągnie ten dowcip.
K: Dzień dobry, to ja – dowcip z wąsem.

E: To ja zrobię pierożki na obiad.
M: Zastępujesz mi matkę.
E: No pewno, matkę, ojca i wszystkich.
M: No nie, część zastępuje mi Gruzin [chłopak Iriny].
K: Na boga, kto to robił wcześniej?

[Podczas porannej przebieżki Kangur znalazł trupa w porządnych butach z plastiku z pamięcią kształtu]
J: A skarpetki jakie, też Adidasa?
K: Z pamięcią zapachu.

[Panowie wybrali się na podryw]
J: No ja może nie jestem zbyt przystojny, ale za to zajebiście wygimnastykowany.
K: Gnie mu się.

Irina: …Wiesz, przydałoby się trochę kasy, kupiłabym sobie drugą dronę, mogłabym pilotować dwie naraz i lepsze pieniądze robić…
Masza: Hmmmm – jak przyniesiesz na półrocze czwórkę z matmy.
Irina [strzela focha i rzuca słuchawkę]

[Kompletnie idiotyczna akcja zaowocowała Nagrodą Darwina dla wykonawców]
K: Kurna, muszę się dowiedzieć gdzie rosną takie debile! Jakbym potrzebował kretynów do samobójczej akcji, zerwę sobie w tym samym miejscu…!