System: ideefixe, kampania “urban explorers”
Grają:
Emi, androgynicznej urody korpodrona z HR – E.
Wiśniak, krótko ostrzyżony ochroniarz z firmy “Zawisza Czarny” – A.
Henryk, drobny przedsiębiorca z branży teleoperacyjnej – K.
Malec, nieudany student, obecnie kurier motocyklowy – MW.
Prowadzi: J.
MG: Wy nie widzieliście nigdy nylonowej linki.
E: A on tak? Dlaczego?
MW: Bo tak, no.
E: Najwyraźniej ma jakąś historię której my nie mamy.
A: Tak naprawdę jest cyborgiem, a nie studentem.
MW: Tak, bierz kij i idź przodem, odkryłeś moją tajemnicę i nie mogę pozwolić ci przeżyć. Zapierdalaj!
K: Bo będzie strzelał pod nogi! Za czasów wojny był faszystą!
MG: Zrób sobie jakiś tam test.
MW: Hehe, „turl, jakiś tam wynik”?
MG: I co, mam opisać jakiś tam efekt?
[Grzebiąc kijem w szlamie wzbudziliśmy wielki bąbel gazu, odskakując stłukliśmy żarówkę – efektem był…]
MG: Potworny wybuch! Proszę natychmiast wykonać test akrobatyki.
[wyniki testu – ja zdałem znakomicie, K. wcale, E. i A. tak sobie]
MW: Haha! Evasion!
K: On nie bierze żadnych obrażeń, ja całość, a E. i A. połowę?
MG: A zabawne, bo dokładnie tak.
[Evasion występuje w DND i jest nieodmiennym atrybutem rogue’a – czyli odcinek kolejny nieustającego serialu pt. „bo MW to zawsze thiefem gra”]
MG: Tracisz wystające elementy urody.
MG: Zombiak wiesza się na tobie, ryczy coś, gryzie, dźga cię bagnetem…
MW: Zajebiście, dokładnie mój pomysł na udany wieczór.
[Na scenie pojawia się zarośnięty, brodaty gość, od trzech lat ukrywający się w starej bazie]
Emi: Masz tu jakieś – mieszkanko?
Henryk: Kurwa, jej to tylko jedno w głowie. No dawaj, zaprowadź ją, dawno tego nie miałeś, my się tu – rozejrzymy. Kurna, piętro wyżej leży taki gość, z nim też chciała…
Malec: Nie, jego chciała ciągnąć do siebie do mieszkania…!
Wiśniak: A czemu ma nie disować? To jego natura.
Henryk: A postrzelić cię w stopę? Szlam byś teraz żarł! Z mojej natury, takiej dobrej, podniosłem cię z błota i użyłem do osłony przeciw zombiakom!
[Robimy plany zbicia wielkiej kasy na sprzedaży starych fantów na Allegro]
Wiśniak: Ale będziemy musieli sprzedawać po troszku, bo załamiemy rynek.
Malec: Patrz, ochroniarz a jaki kumaty.
Henryk: Wpadł do szlamu, to dlatego. Potem mu minie.
Malec: Taki Algernon zasilany szlamem?
Henryk: Iszlamabad.
MG: Kurna, ja różne rzeczy chciałem prowadzić tej drużynie, survival horror, konspiracje, coś w stylu „obcy są wszędzie” – a i tak wychodzi zawsze komedia.
MW: No co ty, to jest normalna reakcja na szok! Pamiętasz „Shaun of the Dead”?
MG: No ale oni byli Angolami.
K: A my jesteśmy Polakami. Ale też z Londynu.
[Zupełnym przypadkiem zatopiliśmy wielką, tajną bazę]
K: No, co by nie mówić, zrobiliśmy to z wielką pompą.
MG: Dostaniecie ode mnie po cztery ekspy, a MW dostanie piątego…
MW: …Za zatopienie kampanii?
MG: No, nie zatopiliście, coś wykombinuję…
MW: Kampania jest chwilowo pod wodą, liczy się jako zatopiona.
A: Nieno, stary, ile nam zajmie kurs płetwonurkowania teraz?
K: Ale ja mówię o działaniach bezsensownych i niezbornych, a nie przemyślanych i metodycznych.
A: Jak gwałtownie ta woda tam runęła?
K: W skali gwałtowności – od chuja i trochę.
K: Grunt żeby się nie osunął zamek, bo mi zmiażdży samochód.